Stowarzyszenie Apostolstwa Katolickiego

Księża Pallotyni

Prowincja Zwiastowania Pańskiego - Poznań

Kuba: Wolontariat na Wyspie

Autor:
Ewa i Beata (wolontariuszki)

Na Kubie jako wolontariuszka miałam możliwość spędzić dwa tygodnie. Nie był to długi okres czasu, na długo jednak pozostanie w mojej pamięci. Wyspa zachwyca swoim pięknem: błękitem morza, cudownym odcieniem zieleni, wysokimi do nieba palmami, przyjemnym gorącym klimatem. Nie to jednak najbardziej utkwiło mi w pamięci. W moich wspomnieniach zachowałam przede wszystkim ludzi, których spotkałam i ich niezwykłe historie.

W czasie naszego pobytu zależało nam, aby być jak najwięcej z ludźmi, poświęcić im swój czas i zainteresowanie, dać im kawałek siebie. Ten plan udało nam się zrealizować. W pierwszej kolejności uczestniczyłyśmy w mszach św. poznając tamtejszą społeczność. Kubańczycy przyjęli nas z wielka serdecznością. Chętnie dzielili się swoimi odczuciami, doświadczeniami. Cieszyli się naszą obecnością.

Udało nam się także spotkać z dziećmi i młodzieżą, która uczęszczała na zajęcia prowadzone przez Caritas. Chciałyśmy ją poznać, ale też powiedzieć kim my jesteśmy, a także podkreślić, że więcej nas ze sobą łączy niż dzieli. Dla dzieci było to nowe doświadczenie, dla nas również niezwykle cenne. Miło było patrzeć, że dla Kubańczyków nauka jest bardzo ważna, że chcą poznawać świat, rozwijać się, zdobywać nowe umiejętności. Licznie przychodzą na zajęcia, chętnie uczestniczą w proponowanych zabawach. Nieśmiało opowiadali również o sobie, o swoim kraju, jego historii.

Będąc na Kubie odwiedzałyśmy również chorych. Dla mnie było to jedno z najsilniejszych, najwspanialszych doświadczeń. Radość i wdzięczność odwiedzanych osób była nie do opisania. Przyjmowali nas do swoich domów jak starych znajomych. Rozmawiali swobodnie i przyjacielsko, najchętniej opowiadając o swoich rodzinach, o swoim życiu. Nie dało się odczuć jakichkolwiek barier. Wizyty niosły za sobą głębokie wzruszenia, ale też i moc radości, potwierdzając jak człowiek potrzebny jest drugiemu człowiekowi.

Kubańczycy często zapraszali nas do swoich domów, ugaszczając najlepiej jak tylko potrafili. W każdym z tych domów okazywano nam niezwykłą życzliwość i zainteresowanie. Wyjście do nas z tak wielką serdecznością i otwartością zapadło nam głęboko w pamięć. Poznawałyśmy historie rodzinne, ich zwyczaje i tradycje, chłonęłyśmy niezwykłą atmosferę i poczucie humoru.

Jestem wdzięczna, że mogłam uczestniczyć w kubańskiej społeczności i rzeczywistości. To doświadczenie uzmysłowiło mi po raz kolejny, jak ważny jest każdy ciepły gest wykonany w stronę drugiego człowieka. Tak niewiele czasami nam potrzeba, aby sprawić komuś radość.

wolontariuszka Ewa

********************************

Wszytko zaczęło się od pragnienia wyjazdu na Światowe Dni Młodzieży do Panamy. Pomimo początkowego zwątpienia, to marzenie wciąż trwało we mnie i poprzez ciężką pracę udało się zebrać fundusze na pielgrzymkę.

Rozpoczęła się ona w u sióstr Zawierzanek w Częstochowie, gdzie przyjechałam na rekolekcje Ignacjańskie. Już tam, przed wyjazdem, Pan Bóg zaczął działać cuda i pokazywał mi swoją troskę. Dzień przed wyjazdem siostra, która mnie prowadziła, przekazała mi informacje, że w dniu jutrzejszym przyjedzie ks. Rafał, który posługiwał na Kubie. Otrzymałam od niego długiego e-maila z listą kontaktów do osób, które są na tej wyspie i mogą mi ewentualnie pomóc. Skontaktował mnie też z ks. Łukaszem, który od 3 lat pracuje w jednej z parafii na przedmieściach Hawany.

Tak przez Boże zbiegi okoliczności i pomoc księży trafiłam do cudownej rodziny Virginii.

Mój początkowy plan wyjazdu uległ zmianie przez to, że mój bagaż nie doleciał do Hawany. Jednak tych kilka „przymusowych” dni w Hawanie było prawdziwym błogosławieństwem, ponieważ mogłam poznać inne oblicze Kuby – zobaczyć jak żyją normalni ludzie, jakie problemy ich dotykają, rozmawiać i słuchać ich historii. Był to niesamowity czas, w którym doświadczyłam ogromu dobroci od ludzi, którzy pomimo tego, że mają niewiele, dzielą się naprawdę wszystkim. Poznając sytuację, która panuje w tym państwie i trudności jakie mają jego obywatele z zakupem podstawowych produktów, byłam bardzo poruszona tym, że otrzymuję od nich tak wiele. Bardzo zapamiętałam sytuację, gdy moja gospodyni wróciła do domu ucieszona, że otrzymała od koleżanki 3 torebki herbaty i jedną poczęstowała mnie.

Nie sposób też nie wspomnieć o parafii w Managua. Jak na nasze „polskie standardy” można by rzec, że niewiele ludzi przychodzi tam do kościoła, ale są to niesamowicie ciepli, otwarci i pomocni ludzie, których przywitanie bardzo mnie wzruszyło. Jestem wdzięczna za czas, kiedy miałam okazję poznać te parafię, dzielić się świadectwem wiary i doświadczać ogromu miłości od mieszkających tam ludźmi. Zobaczyć ich prawdziwą, prostą i ufną wiarę. Pomimo tego, że wymaga to od nich wiele wysiłku, wiara jest dla nich ważna i aż od nich promieniuje. Mogłam też zobaczyć jak funkcjonuje Kościół misyjny i jak pomimo trudności praca misjonarzy sprawia, że ludzie na nowo powracają do Kościoła i odzyskują nadzieję.

Dzięki pomocy rodziny i księży moja dalsza wyprawa po Kubie była niesamowita. Każdy nocleg w kolejnych miejscowościach miałam dzięki ich znajomościom i dalej mogłam poznawać prawdziwe historie ludzi tam żyjących, a nie tylko „produkt turystyczny”, który jest podany zwiedzającym na tacy tak, aby nie mogli poznać prawdziwych problemów, których doświadczają ci ludzie – że ciężko jest cokolwiek kupić, bo półki w sklepach są puste, że każdy dzień przynosi nowe wyzwania, że ograniczana jest ich wolność, a propaganda wciąż powtarza, że otrzymują wszystko, co najlepsze.

Bardzo się cieszę i jestem wdzięczna Panu Bogu, że mogłam poznać chociaż w niewielkim stopniu prawdziwe oblicze Kuby.

wolontariuszka Beata